Wiele dni bywa pechowych, tak przeiwdują koleje życia. Takowy dzień także nie omija naszej mitycznej pary, a właściwie jednego z elementów tego układu - Barana zapatrzonego w Perłę. Krowiakowo szczególnie bywa rojem nieszczęśliwych zdarzeń. Otóż nasz bohater dostał polecenie odebrać z pewnej lecznicy w miejscowości dokument o stanie zdrowia swojej wybranki. Jednak ze szczęściem naszej owieczki stało się to zadaniem iście epickim, które dla wielu stałoby się wyczynem nie do osiągnięcia. Tak też i było, jednak Baran w swojej upartości postanowił zająć się ta sprawą inaczej i pomimo przeciwności życia studenckiego (i nie tylko) osiągnąć zamierzony cel.
Nasz dzielny baranek zaczyna dzień ok. 6.30, kiedy to budzi się, żeby wysłuchiwać interesujących wykładów o tym, jak produkować materiały, żeby niczego nie zepsuć, po czym idzie na wykład z rysowania części, a na końcu na kolejne zajęcia z rysowania. Ciąg zajęć kończy się o 13:00. Nagle przypomina sobie jedną rzecz - dokument miał zostać odebrany w lecznicy o 13:40! zrezygnowany Baran poszukuje możliwości jak najszybszego dostania się do Ronda greckiego lekarza na "drugim końcu" Krowiakowa. Jednak w pewnym momencie mu zaświtało - w korkach właśnie stał autobus linii 139, który nieoczekiwanie wjeżdżał na przystanek "rybie zarodki". Ucieszony baran nie myśląc zbyt wiele z nadświetlną prędkością wbiegł do niego, po czym z radością skasował bilet 40-minutowy, bo uważał, że taki mu wystarczy do spokojnego przejazdu takiej trasy... Niestety korki panujące na ulicach Krowiakowa i splot dziwnych wydarzeń spowodował niezwykłe zdziwienie wśród pasażerów autobusu, jak i u samego barana. Już na samym początku było widać, że coś jest nie tak - samochody przed rzeczonym autobusem praktycznie stały w otchłani zapełnionych po brzegi ulic i alei. Część z nich była nieco mądrzejsza i próbowała wymanewrować inne rozwiązanie, jednak tym razem bezskutecznie. Baran po 20 minutach takiej jazdy przerywanej chwilami jazdy z prędkością godną najwolniejszym żółwiom... Gdy autobus wyjechał z jednego korka Nieoczekiwanie wpakował się w kolejny - Tym razem z powodu remontu drogi w godzinach szczytu! Niewiele mogło zdziwić już młodego adepta pogoni za autobusami, jednak to było dla niego dość irytujące. Jednak nie był to koniec zdarzeń dziejących się w ograniczonej przestrzeni autobusu. W jednym z kolejnych przystanków do autobusu wszedł młodzian, który z równie wielką odwagą co Baran, chciał kupić bilet w automacie wewnątrz autobusu. Dość szybko okazało się, że jednak nie mógł tego zrobić, zaś następny przystanek obfitował w kontrolerów biletowych, którzy zaczęli dość skrupulatnie sprawdzać bilety. Razem z nimi wsiadła kobieta, która nie kupiła biletu i chciała się tym faktem pochwalić kontrolerowi. Baran pełen zdziwienia zaczął baczniej przyglądać się sytuacji, która go zastała - Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył... Otóż ta kobieta przegadała kontrolera, a z tego powodu Baran nie został skontrolowany (jego 40-minutowy bilet właśnie się skończył, więc ulżyło mu...). Po przejechaniu ponad godziny w tym środku lokomocji Baran postanowił, że pójdzie po rzeczony dokument. Otóż w lecznicy także nie było tak prosto się odnaleźć, bo to jedna z największych lecznic w całym Krowiakowie i trudno się w czymkolwiek połapać. Gdy już doszedł do rzeczonej sali, jak zwykle musiał czekać na to, aż lekarz zakończy picie kawy podczas badania innych pacjentów... No cóż, zdarza się i tak... Gdy już baran otrzymuje dokument jest godzina 14:40. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nasza tytułowa owieczka nie miała zajęć o 15:00!! Niestety zajęcia ze wsparcia elektronicznego musiały się odbyć bez naszego Barana. Na przystanku zobaczył jednak znajomą z poprzedniego odcinka - linię 501! Uradowany wsiadł do zatłoczonego samochodu, po czym spokojnym krokiem wrócił do akademika, w którym mieszkał. Pojazd jechał mniej więcej tyle samo czasu, co wcześniejsze 139, tym razem jednak jechał inną trasą, więc można mu było to wybaczyć... Dużo czasu na odpoczynek nie miał, bo o 17:00 miał zajęcia z języka obcego. Na zajęciach z języka Baran jak nigdy cieszył się, z tego, że był na tych zajęciach - mógł się pośmiać ze wszystkimi... Została jeszcze wieczorna modlitwa, jednak na tą Baran przyjechał już zmęczony i nieprzygotowany, co było widać w każdym momencie... Gdy już skończył się dzień (bgyło to ok. 22:00) Baran jeszcze tylko sprawdził zawartość skrzynki mailowej, po czym ułożył się do snu na swoim legowisku...